piątek, 15 października 2021

"Zapach ziemi, zapach dymu" - zapraszamy na spotkanie tematyczne w Soli

 


Ogłaszamy, że przyjmujemy zapisy na ostatnie w tym roku spotkanie tematyczne 

"ZAPACH ZIEMI, ZAPACH DYMU" 

które odbędzie się w niedzielę, 24. października o godz. 15.00 w Soli

przed powstającą galerią "PRZYBYŁÓWKA" (Sól 298)


Na naszym, trzecim już, spotkaniu, rozmawiać będziemy o zapachach kojarzących się nam z późną jesienią i wpływie zapachów na ludzki mózg. Poznamy również zastosowania okadzania (także w obrzędowości i lecznictwie ludowym). Nasz gość specjalny - zielarka, gawędziarka oraz bibułkarka - pani Maria Grzegorek z Juszczyny nauczy nas techniki robienia wycinanek z motywem natury.  Spotkanie poprowadzą opiekunowie Przybyłówki - Joanna Czubak i Piotr Kudrycki oraz etnograf-góralka z Muzeum Miejskiego w Żywcu, pani Barbara Rosiek - autorka i współautorka wielu książek o tematyce etnograficznej, w tym jedynej w swoim rodzaju, w dużej mierze poświęconej ziołom i ich zastosowaniu w tradycji ludowej książki "W zgodzie z naturą i kulturą. O siostrach Józefie i Zofii Sordyl". 

Spotkanie zaplanowane jest na ok. 2 godziny.

Ilość miejsc jest mocno ograniczona, dlatego prosimy osoby chętne o szybką decyzję i zgłoszenie swojego udziału, pisząc na nasz adres mailowy: przbylowka@gmail.com 

lub telefonicznie: 508-303-777 (Piotr), 789-091-100 (Joanna) - ze względu na słaby zasięg w górach, prosimy o wiadomość sms.


SERDECZNIE ZAPRASZAMY!


Spotkanie tematyczne "ZAPACH ZIEMI, ZAPACH DYMU" kontynuujemy cykl czterech spotkań (trzy warsztaty oraz wystawa), organizowanych w ramach naszego projektu "Wychodzimy poza ramy: w zgodzie z naturą". Projekt dofinansowano ze środków programu "Działaj Lokalnie" Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności realizowanego prze Akademię Rozwoju Filantropii w Polsce oraz Żywiecką Fundację Rozwoju i Gminę Rajcza. 

poniedziałek, 11 października 2021

LICHO WZIĘŁO! - książeczka dla dzieci

 


Tyle zajęć... dziecko, warsztaty, pranie, gotowanie... że nie zdążyłam jak dotąd pochwalić się moim małym-wielkim osiągnięciem.

Stworzyłam książeczkę. Pierwszą z planowanej serii o piędzimężyku Myszocie. Planuję napisać ich co najmniej kilka, by móc dzięki nim wprowadzić moje dziecko (a może i inne dzieci?) w świat słowiańskiej kultury, duchowości i obrzędowości.

Pierwszą książeczką miała być ta wprowadzająca postaci głównych bohaterów - przedstawiająca ich i wyjaśniająca, dlaczego zostali sąsiadami. Bohaterami tymi są piędzimężyk oraz moje własne dziecko, do tego pewna mysz domowa i rodzinka domowików.

Ponieważ jednak zawirowania związane z wytworzeniem figurek piędzimężyka i myszki pochłonęły trochę czasu przeznaczonego na stworzenie prototypu książeczki, pierwszy jej numer poświęcony został postaci pewnego słowiańskiego ducha, który niekoniecznie zalicza się do tych najsympatyczniejszych. ;)

I tak oto,  mimo że... „Licho wzięło!” wcześniejsze plany, powstało coś na początek równie satysfakcjonującego...

 


Kilka stron z książeczki (jest ich ogółem 44):






Obraz Jerzego Przybyła - "Licho"




Poniżej możecie dowiedzieć się, jak przebiegały prace i jakie są moje plany na kolejne części. Bo kolejne na pewno wkrótce się pojawią i trafią do naszego słowiańskiego sklepu. :)

 *

Wszystko zaczęło się od ogłoszenia przez „Żywiecką Fundację Rozwoju” konkursu, w którym zdobyć można było „Stypendium z Pasją”. Należało przedstawić komisji swoją pasję i plany jej rozwoju w przypadku przyznania stypendium. Dziwnie trochę było stawać w szranki z uczniami i studentami, niesamowicie zdolnymi bestiami. :)  

Przedstawiłam się tak:

Moją pasją jest pisanie. Gdybym zdobyła stypendium, przeznaczyłabym je na naukę robienia składu książek, żeby samodzielnie móc je tworzyć - od A do Z, z pominięciem wydatków na skład i profesjonalny wydruk w drukarni. Mam głowę pełną pomysłów, dobrą domową drukarkę, zszywarkę i gilotynę i możliwość sprzedaży przez sklep niszowego wydawnictwa. Czego nie mam - środków na niepewną inwestycję w skład i druk określonego nakładu. Jeżeli złożę i wydrukuję sama w domu - będę mogła sprzedać jedną, dziesięć czy pięćdziesiąt sztuk, drukując każdorazowo zamówiony egzemplarz i nie poniosę strat. Jeżeli dostanę pieniądze na naukę, przedstawię jej wynik w postaci złożonej, wydrukowanej i zilustrowanej własnymi zdjęciami książeczki.   

Gdy przeszłam do drugiego etapu, nie powiedziałam nikomu. Tym bardziej, że teraz trzeba było nagrać krótki filmik o sobie. Mnie, technologicznemu mamutowi, wydawało się to nie do przejścia. Poczekałam aż rodzina zaśnie, bo nie chciałam się przed nimi wygłupić. Nagrywałam o północy, zestresowana i zażenowana do granic. Następnie - jako że nasz Internet też jest z epoki kamienia łupanego - radiowy, obijający się o góry i lasy i z trudem ciągnący do nas, o ile nie wejdzie mu w drogę jakaś ciemna chmurka - do siódmej rano wgrywałam dwuminutowy filmik na maila, modląc się, żeby nie zawiesił mi się w tym czasie komputer. Poszło! :)

Dostałam stypendium. Przyznałam się rodzinie. ;) I ruszyłam do dzieła. Napisałam tekst książeczki. Pomoc - stworzenie figurek piędzimężyka i myszki, zaoferowała Patrycja. Niestety, z powodów osobistych nie dała rady... [Ale wiesz, Kochana, samo to że chciałaś mnie wesprzeć, że zobaczyłaś w tym sens, dało mi takiego kopa, że starczyło na dobry rozpęd i do końca sprawiało, że nie zwątpiłam. Dlatego i tak mam Ci co zawdzięczać! <3]

Opisana w książeczce pora roku niestety zmieniła się w tym czasie. Koniecznym stało się napisanie drugiego tekstu - na wszelki wypadek niezależnego od pory roku i pogody i tylko z udziałem jednej figurki, bo podejrzewałam, że myszki niestety nie uda mi się zdobyć na czas. Stąd właśnie pomysł na tekst o Lichu, które - jako że nikt u nas w rodzinie pedantem nie jest - rzeczywiście dość często daje się nam we znaki, chowając lub porywając różne rzeczy. ;)

Z pomocą ukochanego mężczyzny powołaliśmy do życia figurkę piędzimężyka. Domek i część wyposażenia wykonałam sama - reszta to stare zabawki z dzieciństwa.

Starsza siostra mojego syna zasugerowała, że nie wiadomo, czy dzieci zaakceptują książeczkę ze zdjęciami. Wystraszyłam się, że może mieć rację, więc zapominając, że w ogóle nie umiem rysować, popełniłam kilka ilustracji. :D Ostatecznie chyba jednak trzeba będzie zostać przy zdjęciach, bo już sobie przypomniałam, dlaczego to miały być właśnie one... ;) Będą więc zdjęcia oraz - dodatkowo - każdorazowo jakiś obraz Jerzego Przybyła. W ten sposób chciałabym wprowadzić dzieciaki także w świat sztuki, pomóc im ją zrozumieć, docenić, poczuć. Z drugiej strony nic tak głęboko nie wyjaśnia słowiańskiej duchowości, jak właśnie pełne symboliki i atrybutów obrazy Mistrza. :)

Mam też w końcu i myszkę! Zrobiła ją dla mnie na zamówienie Angelina z Fiber fury - Needle felted figurines, której zachwycające dzieła możecie podziwiać na jej profilu na fb: https://www.facebook.com/Fiberfury/

A oto i sama myszka, na razie w obiektywie twórczyni:



Jeśli zatem zainteresowałam w tej chwili rodziców lub nauczycieli/wychowawców małych dzieci (4-7 lat) - obserwujcie bloga na bieżąco, bo wkrótce powinno się coś pojawić. :) Możecie też pisać do mnie na maila: czubakjoanna@poczta.fm

 

Ze swojej strony raz jeszcze dziękuję Ani Jafernik, Ani Ziębie i całej ekipie Żywieckiej Fundacji Rozwoju za to, że daliście mi możliwość rozwoju i uwierzyliście, że w tym szaleństwie jest jakiś sens. ;) <3


*

Fotorelacja z pracy nad książeczką:

Podpisywanie umowy stypendialnej...

nauka...

kleją się maleńkie kierpce...

praca nad składem w programie InDesign...

sesja zdjęciowa: Duszan i ręka Licha w pokoju zaaranżowanym jako piwnicę...